Translate

środa, 7 stycznia 2015

Trzeci wymiar 2015 roku / The third dimension in 2015

Dość szybko rozpocząłem wargamingowy sezon 2015. W pierwszy weekend nowego roku wraz z Arkiem, po odkurzeniu mojego zbioru Wings of Glory, stoczyliśmy walkę w trzecim wymiarze. Ostatni raz graliśmy jakiś rok temu więc skorzystaliśmy tylko z podstawowych zasad. Nie obyło się bez potknięć.
Arek wybrał Niemców na : Fokkerze DVII, Pflaz-ie XII i Albatrosie DV. Ucieszył mnie wybór Albatrosa, w tym konkretnym malowaniu, gdyż był to model przygotowany przeze mnie na konkurs zorganizowany przez portal Wings of war aerodrome z okazji 95 rocznicy śmierci barona. Dał mi czwarte miejsce.


Mocna ekipa Niemiecka

Mnie pozostali piloci latający w służbie Jej Królewskiej Mości na : Sopwith Camelu i Snipe oraz SE-5. Siły były mniej więcej wyrównane.

Boże chroń króla!

Samoloty były na kursie spotkaniowym. Moi w ciasnym ugrupowaniu z pozostającym lekko z tyłu SE-5. Chciałem maksymalnie wykorzystać dobrą zwrotność Sopwithów, zwłaszcza ich ostry skręt w prawo. Dlatego na początku oba lekko odbiły w lewo, aby następnie wykonać zwrot do środka. Tym sposobem przede mną pojawił się Albatros ustawiony bokiem. Niestety Arek rozciągnął swoje ugrupowanie jeszcze bardziej na boki i znalazł się w pozycji dającej mu szansę wejścia na ogon mojego Camela. Padły pierwsze strzały... z mizernym skutkiem.

Śmiertelna karuzela rozpoczęta

Mój Snipe, jak się dowiedziałem później, strzelał Panu Bogu w okno (Arek wylosował dwa zera na Albatrosie), natomiast strzał Pflaza do Camela przyniósł 1 punkt i uszkodzenie silnika (błędnie przeze mnie rozpoznane, w rzeczywistości było to zacięcie broni strzelającego!). Przez kilka następnych tur wykonywałem jeden ruch zwalniający, dopóki nie zauważyłem pomyłki.
Już po zakończeniu pierwszej tury okazało się, że zbyt duża przerwa w grze źle wpłynęła na umiejętności pilotażu. Arek wyszedł zbyt szeroko, ja natomiast przeszkodziłem sobie w ostrzale Albatrosa. Pierwsze koty za płoty.
Wyjście dwóch samolotów niemieckich na zewnątrz zmusiło mnie do zastosowania manewrów obronnych oboma Sopwithami. Ewentualna pogoń za Albatrosem mogła zakończyć się wejściem na ich ogony i niechybnym zestrzeleniem. Dlatego uciekłem na zewnątrz, gdy w tym samym momencie Arek wleciał do środka. Od tej pory sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Żaden z nas nie mógł osiągnąć jakiejkolwiek przewagi, chociażby przez chwilę.



Chyba coś nie tak poszło
 Od czasu do czasu strzelaliśmy do siebie, skutkiem czego było zmniejszenie liczby kart z uszkodzeniami o wartości "0" w talii. Wreszcie gdy wydawało mi się, że dobrze zaplanowałem manewr, podstawki wrogich samolotów weszły na siebie i nie mogłem strzelać.

Cel namierzony. Pflaz w zasięgu
W końcu postanowiłem wybrać jeden niemiecki samolot, który zestrzelę. To był jedyny sposób na uzyskanie, jak nie taktycznej to chociaż liczebnej przewagi. Celem stał się Pflaz, który wciąż manewrował między moimi.
Ostatnie chwile niemieckiej maszyny
Ale to nie był nasz najlepszy dzień. Długo trwało zanim znów sytuacja pozwoliła mi wstrzelić się w błękitny kadłub. Koniec końców dopadłem wroga i posłałem go ku ziemi w ognistej kuli. Mało tego SE-5 znalazł się w pozycji za Fokkerem DVII, który niestety dla mnie zdołał uciec. Radość z pierwszego zwycięstwa nie trwała długo. Dwie tury później postrzelany wcześniej Snipe również znalazł swojego pogromcę. Efektownym korkociągiem z kolorowym wybuchem zakończył udział w walce. Status quo zachowane.

Pościg za Fokkerem


Za chwilę M. v. Richthofen zestrzeli Snipe
Po kilku kolejnych podniebnych piruetach udało mi się umieścić białą sylwetkę Fokkera pośrodku celownika Camela. Suchy, metaliczny trzask zamków w karabinach i kolejnego przeciwnika mniej.
W tym momencie uznaliśmy, że walka została rozstrzygnięta na moją korzyść. Wcześniej czy później doszedłbym raczej ociężałego, w porównaniu z moim Camelem, Albatrosa. Innymi słowy as powietrzny Richthofen lecąc najbardziej topornym samolotem dzięki swojemu "mistrzostwu" uszedł z życiem.

Jeszcze tylko wiraż i po Fokkerze

To było bardzo miło spędzone przedpołudnie, zwłaszcza że zwycięskie. Mam nadzieję, że w tym roku częściej będę mógł polatać i poczuć wiatr we włosach. Przypomniało mi to ile, prosta w sumie gra, może sprawić przyjemności. 

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa gra z użyciem wspaniałych modeli. Musze swoich namówić na jakieś podniebne loty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście gra jest banalnie prosta (5 minut wystarczy aby rozpocząć) Serdecznie polecam.

      Usuń